Info
Ten blog rowerowy, założony dla mnie przez Misiacza prowadzi Bronik z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 21045.03 kilometrów w tym 40.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.82 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Sierpień2 - 0
- 2016, Lipiec15 - 0
- 2016, Czerwiec17 - 0
- 2016, Maj12 - 0
- 2016, Kwiecień26 - 0
- 2016, Marzec4 - 0
- 2015, Listopad4 - 0
- 2015, Październik10 - 0
- 2015, Wrzesień10 - 0
- 2015, Sierpień2 - 0
- 2015, Lipiec3 - 0
- 2015, Czerwiec14 - 0
- 2015, Maj18 - 0
- 2015, Kwiecień16 - 0
- 2015, Marzec8 - 0
- 2015, Styczeń6 - 0
- 2014, Grudzień10 - 0
- 2014, Listopad15 - 0
- 2014, Październik8 - 0
- 2014, Wrzesień10 - 0
- 2014, Sierpień18 - 0
- 2014, Lipiec22 - 0
- 2014, Czerwiec5 - 3
- 2014, Maj11 - 1
- 2014, Kwiecień23 - 0
- 2014, Marzec20 - 3
- 2014, Luty17 - 0
- 2014, Styczeń12 - 3
- 2013, Grudzień13 - 1
- 2013, Listopad18 - 0
- 2013, Październik9 - 0
- 2013, Wrzesień21 - 0
- 2013, Sierpień20 - 2
- 2013, Lipiec23 - 10
- 2013, Czerwiec20 - 11
- 2013, Maj25 - 8
- 2013, Kwiecień21 - 3
- 2013, Marzec12 - 0
- 2013, Luty22 - 2
- 2013, Styczeń20 - 6
- 2012, Grudzień18 - 20
- 2012, Listopad19 - 14
- 2012, Październik21 - 8
- 2012, Wrzesień25 - 47
- 2012, Sierpień26 - 44
- 2012, Lipiec3 - 15
Dane wyjazdu:
36.24 km
0.00 km teren
02:03 h
17.68 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gudereit "Guderian"
Dziś dzień przedświąteczny, a więc czas na małe zakupy
Wtorek, 14 sierpnia 2012 · dodano: 16.08.2012 | Komentarze 0
Dzisiejszy dzień, podobny do poprzednich.Po powrocie do domu i krótkiej drzemce wybrałem się na małe zakupy w związku z jutrzejszą wycieczką. Po drodze wstąpiłem na stacje BP przy ul. Mieszka I, w celu "uzupełnienia" powietrza w kołach Kategoria dom/praca
Dane wyjazdu:
46.05 km
0.00 km teren
02:35 h
17.83 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gudereit "Guderian"
Deja vu i to trzynastego...
Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 · dodano: 21.08.2012 | Komentarze 0
Po niedzielnym leniuchowaniu trzeba było wstać "s rana" do tyrki, niestety. Wpis już jest lekutko opóźniony, zatem nie wszystko pamiętam niestety co i jak po kolei. Obiecuję,że postaram się być bardziej systematyczny:). Zapewne ten poniedziałek nie różnił się zbytnio od innych. w pracy zapewne ogarnął mnie leniwiec, itd, itp...Powrót do domu, mała drzemka i rozmowa z Misiaczem na gg. Dostałem zlecenie na małe zakupy w sklepie 1001 drobiazgów przy ul. Czorsztyńskiej. Cóż, to był dobry bodziec, aby udać się w stronę garażu po rower i zrobić małą rundkę. Do sklepu dotarłem , zakupy zrobione. Jest okazja wymienić kartę kibica i porównać stan prac na Papricanie z przed 2 tygodni.(relacja tutaj)
Miałem szczęście. Przez przypadek trafiłem na otwarty trening naszej "Dumy Pomorza" połączony z prezentacja pierwszej drużyny.
Piłkarze grzeją mięśnie, ja tymczasem zrobiłem małą rundkę po koronie stadionu
nowe toalety w starym budynku. Nawet jeden sanitariat dla niepełnosprawnych
jak widać moja karta została wychwycona przez czytnik przy kołowrotku
Tymczasem zaczęły się atrakcje dla kibiców. Konkurs rzutów karnych, slalom z piłką pomiędzy tyczkami. Największym wzięciem jednak było uzyskanie autografów, czy zrobienie sobie wspólnej fotki z którymś z piłkarzy.
Czas sterować w kierunku Pomorzan.Krótka wizyta u Misiacza i przekazanie drobiazgów. Skoro już jestem na ul. Budziszyńskiej warto sprawdzić stan budowy kładki pomiędzy Budziszyńską i 9 Maja.
Z informacji jakie uzyskałem od Pana ochroniarza, to termin oddania kładki ponoć w październiku, a koszt całej inwestycji ma wynieść około 6mln. złotych ( nie mam pojęcia,czy to dużo, czy mało). Montaż konstrukcji stalowej opóźnił się o 10 dni, spowodowane wykolejeniem się pociągu towarowego we Wronkach (więcej na ten temat) i nie można było wyłączyć trakcji, ze względu na różne objazdy pociągów, a było to niezbędne aby można było przystąpić do montażu konstrukcji stalowych.
Jak widać po napisie na konstrukcji za tą część inwestycji odpowiedzialna jest firma Montostal.
Podążam w stronę garażu.
2 dni wcześniej wracając pociągiem z wycieczkiGraifswald-Wolgang-Anklam pociąg nie jechał przez wiadukt na odcinku Sz-n Główny- Gumieńce, tylko pojechał objazdem przez wzgórze Hetmańskie i stację Szczecin Pomorzany. Oto przyczyna
Kategoria dom/praca, dom/praca-miasto
Dane wyjazdu:
103.37 km
0.00 km teren
06:00 h
17.23 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gudereit "Guderian"
Graifswald-Wolgast-Anklam
Sobota, 11 sierpnia 2012 · dodano: 16.08.2012 | Komentarze 3
Sobota skoro świt. No może troszkę później. o Godzinie 6:30 zbiórka na stacji Sz-n Główny. Po drodze mijam budowę kładki pomiędzy ul. 9 Maja a ul. Budziszyńską. Praktyczna rzecz. Nie wiem ile to będzie kosztować i czemu tak drogo? Zalety: to dużo bliżej do Misiaczów i małe co nieco, o wadach trudno jak na razie coś powiedzieć , skomentuję gdy oddadzą do użytku, a na bieżąco będę relacjonować o postępach w budowie. Tylko ile to jeszcze potrwa?:))Na dworcu stawiła się 14 osobowa ekip i tyleż rowerów, w tym jeden, Ani vonZan niedomagał z powodu braku powietrza w jednym z kół. Z dworca wyruszyliśmy w kierunku Pasewalku. Jacek, umilił sobie czas podróży i zajął się z powodzeniem kołem Ani, sprawnie wymienił dętkę. Reszta, przyglądając się pracy serwisanta rozprawiało na wszelakie tamaty. jednym z nich był soboni zlot nacjonalistów w Pasewalku i pracy niemieckiej policji. Pamiętam,że wypowiedziałem mniej więcej takie zdanie: "Przez trzy lata jazdy po niemieckich terenach miałem raz doczyniena z NRDowską policją, na granicy Buk-Blankensee, gdzie sprawdzono nam dokumenty". Nie sądziłem,że kończąc wypowiedź, rzuciłem klątwę i w dodatku na własną osobę. Ale o tym za chwilkę.
Dojeżdżamy do Pasewalku. Do następnego pociągu do Graifswaldu mamy około 40 minut.Część z 14 osobowej ekipy postanawia zostać na peronie, a niektórzy zamierzali zrobić małą rundkę po miasteczku. Pogoda coraz bardziej dopisywała. Stwierdziłem,że czas się przepoczwarzyć w krótkie spodenki, gdyż czułem,że zaczynam się pocić.Zatrzymałem się w ustronnym miejscu,a reszta pognała dalej. próbuję szukać uciekinierów, ale nie mogę ich namierzyć. Prawdopodobnie pojechali inną drogą . czas nagli , zatem trzeba wracać na dworzec.Zawracam na skrzyżowaniu. Zaliczam 3 przejazdy z sygnalizacją świetlną. I w tym momencie dostaję wiadomość SMS. wyciągam z tylnej kieszeni telefon. Wiadomość sieciowa o kosztach roamingu.
Jak się za chwilę okaże , w Pasewalku te ceny nie obowiązują. Z za pleców wyjeżdża mi radiowóz, zatrzymuje się kilkadziesiąt metrów przede mną, po czym wysiada z niego funkcjonariusz. Myślę sobie coś nie "halo". Przeczucie mnie nie myli słyszę głośne halt: jak na jednym z odcinków "Stawki większej niż życie" Pan policjant do mnie szwargoli po niemiecku. A ja mu na to: nicht fersteien. Gdy pan ustalił,że jestem z Polski wysiadł drugi pan i ten znał kilka słów po polsku. Rozmowa trochę werbalna, trochę na migi, ręce aż tak bardzo mnie nie zabolały od tej konwersacji. Jak się okazało używanie telefonu w NRD podczas jazdy rowerem jest niedozwolone. Usłyszałem,że to kosztuje całe 25 jurków. Po czym pytają ,czy mam kasę przy sobie ? Ja na to,że i owszem, ale Pan nie chce przyjąć pieniędzy. Od spraw finansowych jest inny radiowóz, który będzie za 5 minut. Ja na to panu pokazując na zegarek, że mój garnitur( zamiast zug powiedziałem Anzug) nach Graifswald odjeżdża za kilkanaście minut. Po chwili przyjechał drugi radiowóz. Minutę to trwało. Dostałem paragon.
Czyli mam już pamiątkę z wycieczki. Najdroższy sms w życiu.
Żeby chociaż był jakiś czajnik bezprzewodowy do wygrania, a tu całkiem za free dostałem sieciowego, który normalnie jest darmowy Docieram na NRDowski wokzał. Chcę się pochwalić moją pamiątką z Pasewalku...
a co widzę? Montera, który walczy z kierownicą, ło co chodzi?
Okazało się,że jestem jednym z dwóch pechowców, któremu Pasewalk zapadnie w pamięci.Pęknięta kierownica. Nie wygląda to najlepiej. Nie jeden biker podjąłby decyzje , wracam do domu. Ale nie Sir Monter. Z lewą ręka na kierownicy przejechał około 90 km i i wcale nie ciągnął się w ogonie, tylko trzymał się w czołówce, a często sam nadawał tempo.
Do Graifswaldu dotarliśmy z kilkuminutowym opóźnieniem,. W pociągu była eskorta policyjna, prawdopodobnie, ze względu na zjazd nacjonalistów. Na marginesie powiem,że żadnego łysola-neofaszysty po drodze nie spotkaliśmy. Być może o tej porze spali sobie smacznie po piątkowych imprezach i zamroczeni jeszcze alkoholem, lub innymi używkami wycieczkę z teamu "Szczecin na rowerach", mięli w głębokim poważaniu?
Można powiedzieć,że podczas przejazdu relacja Pasewalk-Graifswald narodził się projekt stworzenia strony Szczecin na rowerach. Pomysłodawcą jest Jewti, jak pomyślał, tak zrobił. Od 14 sierpnia działa to to...
Szczecin Na Rowerach
Do Graifswaldu dotarliśmy z małym opóźnieniem. My też dołożyliśmy ze swojej strony kilkanaście minut na skutek źle wybranego kierunku jazdy po wyjeździe z dworca. Szybko sie zreflektował Ktoś,że jedziemy nie w tym kierunku. Zarządzono powrót. Marek Emem biegle zna język naszych enerdowskich sąsiadów, szybko dowiedział się, w którą stronę powinniśmy jechać.
Czekamy na zagubioną owieczkę, a raczej "wiewióreczkę". Gwiazdą dzisiejszej wycieczki stał się jednak całkiem ktoś inny, ale o tym później.
Dojeżdżamy do rynku w Graifswaldzie, zatrzymaliośmy się na krótką sesję zdjęciową.
Podzielam zdanie Huberta,że mogliśmy dłużej "pokręcić się" po Graisfwaldzie. Mapa otrzymana w punkcie informacyjnym sugeruje,że jest wiele miejsc wartych odwiedzenia przez turystów.
Nie mniej jednak coś tam po drodze zobaczyliśmy:)
Jeszcze zbiorowe zdjęcie przy wiatraczku...
... i trzeba pędzić do rowerków bo jak się okażę czasu nie będziemy mieli za dużo, a zmarnujemy go tego dnia mnóstwo , ale o tym później...
Toczymy się wzdłuż jeziorka Graisfalder Boden. Trochę walczymy z wiatrem, ale nagrodą za pot i trud są piękne widoki okolicy.
Keitsurferzy trenują do olimpiady w Rio de Janeiro( nowa dyscyplina olimpijska , która zastąpi tradycyjną deskę z żaglem). Tak więc nasi brązowi medaliści z Londynu(Miarczyński,Klepacka)muszą się przestawić na deskę z latawcem,jeśli chcą zdobywać laury na igrzyskach za 4 lata.
Dojeżdżamy do Wolgast.
W zasadzie to ekipa dojechała dużo wcześniej do nabrzeża i pobliskiego Imbissika z "fisch-bułą"
Ja sobie czekałem w tym czasie na jednym z rozjazdów, na naszą Gwiazdę, ale o tym później...
Wszyscy najedli się i napili, jednak czas nagli . Trzeba zweryfikować plan wycieczki i pominąć kilka ważnych punktów. Jewti wyciągnął mapę i...
...zaczęła się tzw. "burza mózgów'. Sztab w pełnej gotowości próbuje uratować co się da z założonych na wstępie celów do zrealizowania. Tymczasem ...
...zaczyna robić się sennie.
Los jednak nad nami się zlitował. W końcu pojawiła się nasza Gwiazda
" Czy ciągną się za mną jeszcze jacyś maruderzy?" zdałoby się odczytać z wyżej zamieszczonego obrazka?.
W końcu ruszamy dalej. Droga biegnie do góry po krętych i malowniczych uliczkach . Docieramy w końcu do Ratusza
.
Nagle ktoś z grupy, stwierdził , że brakuje naszej Gwiazdy. Jeszcze na ostatnim zakręcie ktoś go widział jak podąża za nami. No cóż może dojedzie za moment? jest chwila na zrobienie fotek
Czas mija, nasze wyczekiwanie na Piotra wydłuża się w nieskończoność. Dostaje kolejne 5 minut i jak się nie pojawi, to ruszamy bez niego. To już kolejne 5 minut, które dostał. Postanowiłem je wykorzystać na krótką przejażdżkę po sąsiednich uliczkach.
Gdy wróciłem, wzburzenie tłumu sięgnęło zenitu. Szlaban dla Piotra na kolejne "bonifikaty" czasowe
Ruszamy bez niego. docieramy do przejazdu kolejowego, przy którym bodajże Monter odbiera telefon od Piotra: "Gdzie jesteście czekam na was przy ratuszu"
Oto reakcje niektórych członków wycieczki
rezygnacja...
śmiech...
inne uczucia.
Marek Emem zlitował się nad naszą "Zgubą" i zawrócił pod ratusz. Gdy oboje wrócili , Piotr dostał zółtą kartkę, bo przez całą drogę trochę sobie nagrabił
Powoli żegnamy się z Wogastem i uderzamy w kierunku Anklam, skąd mamy wrócić pociągiem do Pasewalku. 18km od Anklam rozdzoielamy sie na 2 grupy , gdyż część z uczestników chce zwiedzić pobliskie Lassan. Ja z Monterem, Anią, Januszem, Robertem, Jackiem i Piotrem(który wkrótce znów sie zgubił)postanowiliśmy pojechać bezpośrednio do Anklam.
Przy drewnianym moście w Anklam postanowiliśmy zrobić sobie mały popas
Nie odmówiliśmy sobie zjazdu na ślizgawce...
... a potem udaliśmy się na rynek i poczekaliśmy na grupę pościgową z Lassen. Następny etap to dworzec i przejazd do Pasewalku, a stamtad już do Szczecina.
Relacje innych uczestników:
Jaszek
Jewti
Fotki:
Jewti
Kategoria Wu-Zetka
Dane wyjazdu:
31.34 km
0.00 km teren
01:45 h
17.91 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gudereit "Guderian"
O tym jak jazda rowerem nie do końca jest ekologiczna...
Piątek, 10 sierpnia 2012 · dodano: 12.08.2012 | Komentarze 6
Ze względu na sobotnią W-Zetkę dziś do pracy udałem się w niestandardowych godzinach od 8-16Wyruszyłem z lekkim opóźnieniem, było już kilkanaście minut po 7, żeby się nie spóźnić trzeba nieźle napierać na pedały. Aura sprzyja, nie można narzekać. a teraz chcę nawiązać do tytułu wątku. Dojechawszy do ul. Taczaka widzę przed sobą jakieś 100-150 metrów rowerzystę.
. Fajnie jedzie sohie Ktoś rowerkiem. Zbliżam się, a tu nagle sruu..., i kubek po kefirze ląduje przy płocie okolicznych działek. Wyprzedzając tegoż "ekologicznego" bikera, zastałem go przy konsumpcji 2 kefiru. Na plecach w torbie, bądź w plecaku miał 2 rekiety do tenisa ,bądź squasha To jednak szczegół , bo w koszyku, zamocowanym na bagażniku, zauważyłem 3 pojemnik owego kefiru, czy jogurtu. Nie wiem czy to był pojemnik, który był przygotowany do spożycia przed, czy też po treningu. Mogę jednak przypuszczać,że drugi pojemnik, jak i trzeci podobnie jak ten pierwszy, wyląduje w pobliskich krzakach. Ciekawe ile razy w tygodniu taki kutas jadąc na korty spożywa po drodze śniadanie na rowerze i wypierdala, te pojemniki po serkach,, jogurtach w pobliskie krzaki? Uważam więc,że rowerzyści niekoniecznie są ekologiczni. Jest pośród nich wielu syfiarzy i śmieciarzy.
Po około ośmiu godzinach,wracając z pracy zahaczyłem o piekarnię. Dalej jadąc chodnikiem wzdłuż ul. Szerokiej natknąłem się na kolczastą kulkę. Zatrzymałem się aby zrobić fotkę . Kulka widocznie nie lubi być fotografowana, postanowiła czmychnąć w pobliskie zarośla
Mam nadzieję,że mój Koleżka Jeżyk nie załapie się na surprise w postaci kubeczka po jogurcie na plecach skonsumowanym przez "eko' rowerzystę.
Kategoria dom/praca
Dane wyjazdu:
29.21 km
0.00 km teren
01:28 h
19.92 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gudereit "Guderian"
Na Bezrzeczu i deszcz rzeka
Czwartek, 9 sierpnia 2012 · dodano: 12.08.2012 | Komentarze 1
Czwartek.Dzień jak co dzień. do tyrki trza dojechać. Na Bezrzeczu mnie złapał bonus, w postaci deszczu. Do wiatru przeciwnego był już czas przywyknąć. Padało, a raczej była to mżawka, niemniej jednak wilgoć. Mijając tabliczkę z napisem Bezrzecxze prz\ypomniała mi się piosenka z dziecięcych lat. Podsyłam link&feature=related. JKest jeszcze wersja skrócona trendy, lepsza jakość
&feature=related
jakość śrenia, ale za to w super wykonaniu Krystyny Sienkiewicz. Potem nic się ciekawego nie zdarzyło. A może coś było, tylko moja postępująca choroba Alzchaimera o spowodowała msłe zaniki:)
Kategoria dom/praca
Dane wyjazdu:
30.69 km
0.00 km teren
01:20 h
23.02 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gudereit "Guderian"
Już środek tygodnia
Środa, 8 sierpnia 2012 · dodano: 08.08.2012 | Komentarze 1
Dziś obyło się bez pogodowych anomalii. Temperatura w okolicach 21 stopni tzw. Celsiusa. Zaliczyłem po drodze piekarnię/sklep i do tyrki dojechałem. A potem trud codzienny, z przerywnikiem na mecz siatkówki. Niestety znów popłynie z ust mych pieśń: Polacy nic się nie stało....Rosja to nie w ciemię bita ekipa. Dali nam łupnia i tyle. Ale my im tez daliśmy nie raz i jeszcze damy. Tylko szkoda,że na olimpiadzie byli lepsi. Cóż tak chyba miało być. Głowy do góry
Kategoria dom/praca
Dane wyjazdu:
29.20 km
0.00 km teren
01:25 h
20.61 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gudereit "Guderian"
Do pracy we wtorek , czyli dalej, niż bliżej weekendu
Wtorek, 7 sierpnia 2012 · dodano: 08.08.2012 | Komentarze 3
Start, kilka minut po 13. Chmury złowieszczo mówią do mnie, koleżko suchy nie dojedziesz do pracy. No i tak sie stało . Ujechałem ledwo 300 metrów i zaczęło "kropić" . Dojechawszy do kładki kolejowej na Wzgórzu Hetmańskim zaczęło już konkretnie padać. Pech chciał,że, szlaban był opuszczony, bo jakieś składy w lokomotywowni przetaczano, zatem moknę dalej. Przejechał skład,ja rower nad szlabanem, a moje drobniutkie ciałko przemknęła pod. Z drugiej strony torowiska jest więcej miejsca i rower można spokojnie przecisnąć pod szlabanem, a i moja skromna osoba łatwiej prześlizgnie się pod nim i nawet tym razem plecakiem nie zawadzam. Uff... tym razem poszło gładko.Oberwanie chmury. Wyciągam z plecaczka jednego kondona , a na niego nakładam deszczówkę. Zapowiada się niezła ulewa, dlatego nakładam także żarówiasty kapturek przeciwdeszczowy na plecaczek. Jadę Białowieską przed skrzyżowaniem z ul. Mieszka I wyjeżdża mi jakiś debil tyłem pod koła z parkingu. Omijam go w ostatniej chwili i dojeżdżając do skrzyżowania (czerwone światło)pokazuję mu ostentacyjnie środkowy palec. Zielone- jadę na wprost, jak zwykle przez cmentarz, bo bezpieczniej. Gdy minąłem trzecią bramę cmentarną przy ul. Ku Słońcu po deszczu zostało tylko wspomnienie. Dylemat: ściągać ciuchy, anty-deszczowe, czy wykorzystać niesprzyjający wiatr w charakterze suszarki? Wybrałem 2 opcję biorąc pod uwagę,że pewnie zmoknę zapewne od środka ze względu na brak możliwości odprowadzania pary wodnej, która produkowana jest przez moją skromną osobę(coś za coś). No i turlam się dalej w stronę Dobrej . Na Bezrzeczu na samej górce wyprzedził mnie kurier z "Gońca". Łyknął mnie jak juniora. Wiem ,że tam jeżdżą niezłe koksy. Ja nie należę do jakichś supersprinterów,ale pomyślałem sobie spróbuję załapać się na koło ,zawsze lżej się będzie jechać. Na pewno było lżej bo zaczął się zjazd . Dopadłem "gnoja" ale nie chciałem go wyprzedzać bo troszkę byłoby to niebezpieczne. Dojeżdżamy do Wołczkowa. Smutno mi, bo koleś skręca w prawo, w kierunku Głebokiego, ja natomiast w lewo w kierunku Dobrej. Wiatr wieje w pysk, ale dojechałem i nawet się nie spóźniłem.Minął jakiś czas i zrobiło się ciemno.
Czas powrotu do domu nastał. Podczas tych ośmiu godzin pobytu w pracy, zdarzyło się kilka oberwań chmur i obfitych opadów.. Nawet tuż przed godziną 22:00. Niby nie padało, ale jak wiadomo woda w asfalt nie wsiąka. Słonka nie było juz o tej porze, błotniczki robiły co mogły , ale butki mi zamokły co nieco. Dotarłem do garażu . I to byłoby na tyle.
PS. Opis ze specjalną dedykacją i pozdrowieniami dla Ani vonZan;)
Kategoria dom/praca
Dane wyjazdu:
28.82 km
0.00 km teren
01:18 h
22.17 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gudereit "Guderian"
Do tyrki na 2 zmianę
Poniedziałek, 6 sierpnia 2012 · dodano: 06.08.2012 | Komentarze 0
Start godz. 13. Trochę wiało i kropiło. Po drodze wizyta w piekarni. Powrót bez przygód. Dość ciepło około 20 stopni. Po godz. 22 już jest bardzo ciemno. Widać wyraźnie,że dzień jest coraz krótszy. Przednia lampka, która oświetlała mi drogę pokazała swoją moc, gdy jeszcze 2 tygodnie temu, przy pólmroku świeciła tak sobie. Kategoria dom/praca
Dane wyjazdu:
29.42 km
0.00 km teren
01:36 h
18.39 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gudereit "Guderian"
Do pracy i z powrotem
Piątek, 3 sierpnia 2012 · dodano: 04.08.2012 | Komentarze 5
Rano niebo zachmurzone. Po nocnej burzy pełno kałuż po drodze.Ciągnę się powoli, leniwie naciskając na pedały.
8 godzin później...
Wracam już w żwawszym tempie, bo zapowiada się deszczowo. Na wysokości ul. Taczaka zaczęło padać. gdy dojechałem do Lidla, byłem już nieźle nasiąknięty wodą. Po zrobionych zakupach udałem się w kierunku garażu.
Kategoria dom/praca
Dane wyjazdu:
33.79 km
0.00 km teren
02:13 h
15.24 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Gudereit "Guderian"
O tym, jak o mało co zostałem kibolem
Czwartek, 2 sierpnia 2012 · dodano: 04.08.2012 | Komentarze 6
5 rano, 17 stopni na termometrze, zapowiada się duszny dzień. Do pracy dojechałem w żółwim tempie, chyba się nie wyspałem. Przetrwałem jakoś te osiem godzin. W końcu wybiła upragniona godzina 14:00-freedom. Miałem dzisiaj kilka spraw do załatwienia:
Cel nr.1- uzupełnienie braków pieczywa.
Najczęściej zaopatruję się w chlebek w piekarni przy ul. Szerokiej na Krzekowie na przeciwko drewnianego kościółka. Chlebek jest w miarę smaczny,świeży, zrobiony na zakwasie ( dla koneserów w piątki robią nawet bez dodatku drożdży, ale należy przyjść do piekarni po ten chleb po południu około 13-14), i pozbawiony tych wszystkich E-coś tam. Cena jest przystępna. Ja gustuję w pieczywie razowym. Dziś zakupiłem 100% żytni za 2,70 zł
jak widać nie jestem jedynym rowerzystą, który przyjeżdża tutaj po pieczywo. A i sporo fajnych fur tu podjeżdża by kupić chleb, a nie produkt chlebopodobny. Serdecznie polecam. Miła Obsługa, dobre pieczywko i ciacho. Kupisz raz, a zapewne wrócisz ponownie.
Cel nr.2- wyrobienie karty kibola.
Podążam w kierunku "Papricany"[ dla niewtajemniczonych, taka nazwę obiegową ma stadion Pogoni, a w zasadzie MOSIR-u,( gdyż klub piłkarski Pogoń Szczecin korzysta z niego za jakieś śmieszne pieniądze, karnet na basen dla zwykłego zjadacza chleba jest pewnie droższy?)wśród kibiców z całej Polski].
Z piekarni jadę w kierunku ul. Łukasińskigo. Na skrzyżowaniu odbijam w lewo i podążam w kierunku ul.Mickiewicza. Jadę , sobie jadę i oglądam się w prawo . I co widzę? jest jakieś urządzenie przypominające "jednorękiego bandytę". Nie przepuszczę tej okazji.
Zagrałem i wygrałem 50 zł.
Ruszam w dalszą drogę ul. Łukasińskiego. Tym razem patrzę sobie w lewo (skrzyżowanie z ul. Czorsztyńską). I co widzę? Nie będę Was trzymać w napięciu
Czy kolega Misiacz nie zatrzymałby się w tym miejscu? A czy kolega Jaszek nie zatrzymałby się w tym miejscu?
Ciśnijcie we mnie pierwsi kamieniem, jeśli mówię nieprawdę? :). Zatrzymałem się także i ja. Wygrana w bankomacie była przydatna, jak się okazało. Wszedłem do środka i znalazłem się w raju (przepraszam za słabą jakość zdjęć)
Ilość gatunków złocistego płynu na półkach sklepowych jest naprawdę imponująca. Dzięki miłej i fachowej obsłudze udało mi się zakupić małe co nieco
Zestaw meczowy w miarę przystępnej cenie(wszak dziś mecz siatkówki Polska-Argentyna na IO Londyn 2012. 5 piwek- bo maksymalna ilość setów w meczu siatkówki też jest 5, chociaż set piąty jest krótszy, zatem powinienem kupić jedną butelkę o obj.0,33l :) ). Uwaga dla potencjalnych klientów płatność tylko gotówką jak na razie.
Ze sklepiku, podążyłem z pełnym plecakiem w kierunku stadionu Pogoni gdzie w przystadionowym fan-shopie wyrobiłem sobie dokument uprawniający na wejście na mecz naszych pożal się Boże "kopaczy" z Pogoni Szczecin.
sklepik kibica na stadionie
[img]
Po dopełnieniu formalności, zrobiłem wizję lokalna obiektu. Wg. mnie to będzie najbrzydszy stadion Ekstra- kopanej-klasy. Dlatego zdecydowałem się na heroiczny czyn wykupić kartę , a potem bilet na mecz, aby własnym tyłkiem zasłonić te wyblakłe od słońca krzesełka. Przy pełnej frekwencji nie będzie to tak tragicznie wyglądało w tv.
Na 2 tygodnie przed meczem z Zagłębiem Lubin Papricana wygląda tak:
trybuna główna
Wylano nowe schody, w sektorach pod pseudo-dachem
trybuna"mała'- jak widać zdemontowano siedziska z dolnych rzędów trybun we wszystkich sektorach.
mały śmietnik
Obniżono i pomalowano płoty oprócz sektorów gdzie znajduje się tzw."młyn" i sąsiadujące sektory na łuku]
Wycięto piękne topole okalające koronę stadionu ;(
Zamontowano 29 kołowrotków, które mają zwiększyć przepustowość w dotarciu na stadion. Fotka przy wejściu od ul. Witkiewicza.
Stadion, prawdopodobnie spełni wymogi licencyjne do występów w ekstraklasie, nie przystaje do rzeczywistości. Ciężko będzie czymś zachęcić widzów do przyjścia na mecz(porywającej gry naszych 'kopaczy" się nie spodziewam). Brak jest zaplecza gastronomicznego i sanitarnego. W naprędce robiony jest sanitariat w budynku pomiędzy łukiem a niską trybuną . Jedna wielka prowizorka. Tylko zagorzali kibice przyjdą na mecz w takich warunkach. A, że takich nie brakuje, zaprezentuję poniżej
Jakiś Kibic odpalił w środku dnia racę.
Z ciekawości podjechałem bliżej i co się okazało? To Młoda Para postanowiła sobie zrobić sesję zdjęciową na na tym szkaradnym stadionie
Pora wracać do domu. Porozmawiałem chwilę z Panem ochroniarzem o postępujących pracach na stadionie. Porównam, co zostanie zrobione do czasu, gdy udam się na jeden z meczów Pogoni. Wszak jetem już KIBOLEM. Mam dokument uprawniający do wejścia na stadion, czy aby na pewno...?
Tak wygląda karta kibica. Zasłoniłem numer PESEL (ochrona danych osobowych). Jakież było moje zdziwienie gdy przyjrzałem się dokładnie dokumentowi. Popełniono błąd w nazwisku,podstępnie okradziono mnie z litery "S" ,gdyż od urodzenia moje nazwisko brzmi ROSSA. Wg mnie karta kibica jest nieważna. W najbliższych dniach złożę reklamację.
Kategoria dom/praca-miasto