Info

avatar Ten blog rowerowy, założony dla mnie przez Misiacza prowadzi Bronik z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 21045.03 kilometrów w tym 40.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.82 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Bronik.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Wu-Zetka

Dystans całkowity:1806.81 km (w terenie 6.00 km; 0.33%)
Czas w ruchu:97:59
Średnia prędkość:18.44 km/h
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:86.04 km i 4h 39m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
109.79 km 0.00 km teren
05:31 h 19.90 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Nowe Warpno- Uckermunde z grupą, a potem solo ...

Sobota, 20 lipca 2013 · dodano: 31.12.2013 | Komentarze 0

Kategoria Wu-Zetka


Dane wyjazdu:
103.11 km 0.00 km teren
04:53 h 21.11 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Niedaleko za Trzebieżą...

Piątek, 17 maja 2013 · dodano: 31.12.2013 | Komentarze 0

Kategoria Wu-Zetka


Dane wyjazdu:
77.62 km 0.00 km teren
03:53 h 19.99 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Do Polic...

Czwartek, 16 maja 2013 · dodano: 16.05.2013 | Komentarze 0

...z Jaszkiem i Monterem trochę na obkoło
Kategoria rundka, Wu-Zetka


Dane wyjazdu:
73.12 km 0.00 km teren
04:27 h 16.43 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Loknitz

Czwartek, 2 maja 2013 · dodano: 31.12.2013 | Komentarze 0

Kategoria Wu-Zetka


Dane wyjazdu:
104.34 km 0.00 km teren
05:48 h 17.99 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Międzyodrze po stronie NRD

Środa, 1 maja 2013 · dodano: 31.12.2013 | Komentarze 0

Kategoria Wu-Zetka


Dane wyjazdu:
68.80 km 0.00 km teren
04:03 h 16.99 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Pegasus

Pierwsza wzetka na pegazie Storkow (wiatrak)

Sobota, 13 kwietnia 2013 · dodano: 31.12.2013 | Komentarze 0

Kategoria Wu-Zetka


Dane wyjazdu:
91.68 km 0.00 km teren
05:29 h 16.72 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Zemsta Megalitów

Sobota, 2 lutego 2013 · dodano: 31.12.2013 | Komentarze 0

Kategoria Wu-Zetka


Dane wyjazdu:
103.26 km 0.00 km teren
05:26 h 19.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Wycieczka w Kierunku Nowego Warpna, po której zostałem snobem...:)

Sobota, 29 września 2012 · dodano: 04.10.2012 | Komentarze 7

Na piątkowej masie Monter, rzucił hasło "Sobota w kierunku Nowego Warpna".
Kilka osób podchwyciło. Monter założył temat na forum link

Na pl. Lotników dotarłem przed około godz.9 i w dodatku przed czasem (rzadko mi się to ostatnio zdarza).


Po chwili przyjechał Monter. Odczekaliśmy kilka minut. W oczekiwaniu na potencjalnych uczestników wycieczki gaworząc to o tym, to owym, po czy ruszyliśmy w kierunku jez. Głębokiego, gdzie o 9:30 miała czekać reszta ekipy.
Na miejscu czekali na nas Ania (von Zan),kjacek, oraz Piotrek. Chwilę potem dojechał Roman

W oczekiwaniu na Marię, Kjacek zajął się przednim amortyzatorem Ani, w którym wyskoczyła, bodajże uszczelka. Coś tam poprawił, docisnął, na tyle,że dało się jechać dalej.


W międzyczasie przyjechała Maria. Natychmiast poderwał się Monter i zarządził START, wszakże w Tanowie miał czekać na nas Artur z Polic.

Jak się okazało nie czekał na nas zbyt długo. Szybkie zakupy w pobliskim sklepie,zgromadzenie zapasu izotoników, słodyczy i takich tam...

Następnie drogą na Dobieszczyn, którą jedziemy aż do miejsca, w którym odbija na Nowe Warpno. Większość okolicznych bikerów miało zapewne okazje jechać tą dziurawą jak ser szwajcarski drogą , ale ostatnimi czasy zaczął się tam kapitalny remont, tak,że ruch dla samochodów jest zamknięty. Ktoś z ekipy zaproponował,żeby zrobić "popasik" w przydrożnej wiacie, ale Krzysiek powiedział,że za chwile będzie wiata w głębi lasu przy drodze w kierunku Nowego Warpna. Nikt nie zgłosił sprzeciwu. Po drodze spotykamy grzybiarzy

Nie obłowili się za bardzo. Puste koszyki...


Jest i wiata, tylko jak do niej się dostać, skoro dojazd odcięty, hmm...?

Na szczęście nieopodal jest i wiata po "właściwej stronie lasu"

Mały popasik, przerwany przez sms w mojej komórce...

To Michał vel michuss, ze Stargardu, z którym od kilku dni próbuję się ustawić na finalizację zakupu siodełka firmy Brooks. Siodełko mało używane, w dodatku po atrakcyjnej cenie. Krótka rozmowa telefoniczna, uzgodnienie szczegółów spotkania, będziemy w kontakcie. Od czasu zakończenia tej rozmowy częściej będę zerkać na zegarek.
Komu w drogę, temu czas jedziemy dalej. Po drodze pomimo soboty mijamy ciężki sprzęt i budowlańców pracujących nad nowo powstająca nawierzchnią. Przy tabliczce Nowe Warpno czekamy na resztę, gdyż peleton rozciągnął się trochę z różnych względów. Gdy już byliśmy wszyscy razem, Piotr zaproponował, żeby podjechać do Miroszewa. Jak się okazało za niespełna kilka km. , był to "gwóźdź programu" dzisiejszej wycieczki.
Żeby nam za łatwo się nie jechało, po drodze czekały nas małe przeszkody przygotowane przez tutejszych leśników,

którzy rzucili nam kilka kłód pod koła...
Nie zniechęcamy się przeciwnościami losu i postanowiliśmy znaleźć jakiś objazd

Po drodze gubimy Romana, a raczej on gubi nas... Ale to szczegół. W końcu docieramy na miejsce.

Półmetek naszej trasy,
mapka






Znajdujemy się na terenie bazy ZHP. Całość prezentuje się jak skansen . Domki z płyty paździerzowej pamiętają lata 70-te ubiegłego stulecia, dziś w większości w rękach prywatnych. Wygląda to niestety nie najlepiej...

Jednak samo miejsce jest bardzo urokliwe i na pewno warte odwiedzenia.






Na powyższych dwóch fotkach bronik próbuje zakłócić piękno otaczającej przyrody...

A na następnych...


... Monter moczy nogi.
Sielanka trwa w najlepsze. Słonko przygrzewa, widoki przepiękne,że tylko pozazdrościć. Nic nie trwa jednak wiecznie. Telefon do Montera. To Roman, z odwiecznym pytaniem: Gdzie jesteście? Monter dostarczył mu dwie garści wskazówek i podpowiedzi, jak dotrzeć na popasik.
Ania umilała sobie czas...


... wijąc wianki i wrzucając je do falującej wody, ale nie do końca, wrzucała je do wody.

Zamiast do wody wianek wylądował na skroniach Artura.

Piotr tymczasem wrócił ze spaceru i zakomunikował nam,że jesteśmy przestępcami, chuliganami w jednym , a to za sprawą pewnej tablicy informacyjnej.



W międzyczasie odnalazł nas Roman i posiadówka się przedłużyła

Wszystko co najlepsze ma jednak swój koniec trzeba ruszać dalej . Kolejny cel to Podgrodzie. to niedaleko, ale droga urozmaicona.

trochę piachu...

... a potem już lasem.

W Podgrodziu zainspirowała nas fontanna




Nie może obyć się bez grupowej fotki.

Krótka wycieczka po Podgrodziu. Piotr pokazuje nam budynki byłego obozu Harcerskiego( Hitlerjugend) z okresu Wielkiej Rzeszy. Następnie jedziemy w kierunku plaży.


My dalej nie jedziemy...




Plaża w Podgrodziu.
Wracamy. ja coraz częściej spoglądam na zegarek. Dojeżdżamy do skrzyżowania drogi na Trzebież i na Dobieszczyn. Tutaj postanawiam się odłączyć od grupy, aby zdążyć na 17 do Mostu Długiego i sfinalizować transakcję. Drogę, która wybrał Artur na Trzebież wydaje się kusząca, ale trochę za długa. Wracam zatem rozkopanym traktem, którym jechaliśmy do południa



Na dłużej zatrzymałem się nad rz.Gunicą w okolicach Tanowa na skutek tego,że dopadł mnie głód.
.
Do godziny 17 zostało sporo czasu, więc zrobiłem sobie dłuższy przystanek na małe co nieco, na tyle długi,że dogonili mnie Monter,Ania i Roman. Reszta ekipy( Maria, Jacek i Piotr) odłączyła się wcześniej i odbiła w kierunku Bartoszewa, o czym można przeczytać w relacji Piotra tutaj
w dalszą drogę pojechaliśmy we czworo. w Lasku Arkońskim rozdzieliliśmy się i każdy pojechał w swoja stronę. Ja podążyłem w kierunku Mostu długiego, gdzie po sympatycznym spotkaniu z Michałem i sfinalizowaniu transakcji stałem si e posiadaczem takiego oto cuda...


... i zarazem dołączyłem do grona SNOBISTYCZNYCH posiadaczy siodełek marki Brooks.
Po dotarciu do garażu natychmiast je zamontowałem do sztycy


... ale wypróbować mi go tego dnia nie było dane, bo w chwilę po tym nastąpiło oberwanie chmury. Z testami przyszło mi czekać do niedzieli, kiedy to wybrałem się na krótka wycieczkę z Misiaczem, ale to już inna historia:))
Kategoria Wu-Zetka


Dane wyjazdu:
67.87 km 6.00 km teren
03:38 h 18.68 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Do Loknitz po sery i zestaw kibica na mecz Lech -Pogoń:)

Niedziela, 23 września 2012 · dodano: 23.09.2012 | Komentarze 12

Wstaję sobie NIEDZIELĘ rano zaglądam na forum RS, a tu komunikat Trening przed Zuławami. W pierwszej chwili zbieram się żeby zdążyć. Ale za chwilę odpuszczam...
jaki k... trening? jest weekend... Po pierwsze primo wstałem późno. Na upartego zdążyłbym, ale... 3 minuty spóźnienia i pukanie Rudzielca palcem w nadgarstek, dziś tego nie przeżyłbym. Poza tym trasa zaplanowana przez Jewtiego pod wiatr i koniec wycieczki na godz. 15, to nie dla mnie( zwłaszcza,że poprzedniego wieczora żegnałem Misiaczów przed wyjazdem ich do made in France). Poza tym pewnie była to wycieczka organizacyjno/ Żuławowa i poruszane tematy kto z kim jedzie i kto z kim śpi i o której startują itd, itp. jest mi całkowicie obce i mnie nie dotyczą, zatem olałem.
Od dawna wybierałem się do Loknitz na zakupy. Netto w tej miejscowości otwarte jest także w niedzielę, zatem trzeba skorzystać z okazji. Nie wiem czemu miejscowość ta omijana jest szerokim łukiem przez moich znajomych rowerzystów, ja bardzo chętnie ją odwiedzam, ale w pojedynkę zazwyczaj, albo z moim wiernym Druhem Misiaczem, niekoniecznie na 2 kółkach .
Wystartowałem zatem z małym opóźnieniem około 10:15

Kieruję się w stronę Przejścia granicznego Warnik/Ladentin.

Mały popasik przy kamieniu.
Wieje jak cholera , nic się nie zmienia do punktu docelowego czyli do Loknitz. Fajnie się leżało, ale trzeba jechać dalej.
po drodze mijam Schwenennz

kolejna miejscowość na trasieto Grambow. Tutaj zatrzymałem się aby zrobić fotki fajnym i pomysłowym kwietnikom.


wózek

pieniek

taczka
Fajna tez była farma krówek w Ramin.


Kolczyki w uszach cielaczków skojarzyły mi się z zawieszką odblaskową Montera w rowerowej sakwie. U dużych krówek już tego nie było widać.
Bydlątka były nadzwyczaj towarzyskie i chyba bronik na rowerze był dla nich atrakcją , gdyż się ożywiły i zbliżały się do obiektywu i bez krępacji pozowały


Po drodze mały popasik jeszcze



I atrakcje wodno-kanalizacyjne

. Dojeżdżam powoli do Loknitz i co widzę...

Wreszcie będę mógł sobie na legalu wpisać parę km w terenie.


Wiem,że wszyscy blogerzy tam byli, po kilka razy. Ja zresztą też ,ale muszę to udokumentować i ... mieć to z głowy:))


A tutaj rebus dla tuni , co to za roslina. na krzak czerwonej porzeczki za duże jest

tuniu ratuj:))
Następnie zaliczyłem jeszcze zamek

. W końcu dojechałem do największej atrakcji turystycznej w Loknitz, zwłaszcza w niedzielę

Zakupy bardzo udane. Sakwy zapełnione. Pora na mały popasik na przystani

to moje idealne miejsce na popasik i uzupełnienie izotoników

Fajnie się siedzi ale trzeba jechać dalej. Podążam w kierunku 1000 letniego drzewa




Tutaj robię w zastępstwie Atlasa, zamiast nieboskłonu,podpieram gałąź starego drzewa.
Z wypchanymi sakwamijadę dalej terenem ,aby zamknąć pętelkę dookoła Loknitzer See.





wreszcie asfalt. nie chcąc wracać tą samą drogą , wracam do Loknitz.


"Mania , patrz... Bronik wierzchem jedzie...
Nie może być... Na kocie..?"
Z wiaterkiem w plecy jechało się super. Pełne sakwy nie staniowiły problemu. z Loknitz mały objazd do Bismark, przez Plowen ,zeby suchą szosą nie jechać w towarzystwie szybko poruszającyc sie aut. Na mecz Lech Poznań- Pogoń Szczecin zdązyłem. Był bardzo emocjonujący i zakończył sie polubownie remisem 1:1.
mapka:
[url=][/url]
Tak pisałem na raty, ale to już THE END jest.
Kategoria Wu-Zetka


Dane wyjazdu:
89.08 km 0.00 km teren
04:44 h 18.82 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Szczecin-Trzebież

Środa, 15 sierpnia 2012 · dodano: 26.08.2012 | Komentarze 2

15 sierpnia. Tego dnia mamy podwójne święto. Katolickie i państwowe. Święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny oraz święto Wojska Polskiego czyli rocznica Cudu nad Wisłą.
Nie miałem tego dnia zamiaru ani, iść do kościoła, czy ślęczeć przed telewizorem i oglądać uroczystość z pl. Defilad w Warszawce.
Wybrałem spotkanie ze znajomymi i wspólna przejażdżkę w nieznane o kryptonimie paprykarz szczeciński
Moja relacja z tej wycieczki jest zdecydowanie zaległa, w zasadzie powinienem wstawić linki pomysłodawcy wycieczki Jaszka, co też czynię Zaprojektuj i pojedź - Trzebież Szczeciński
Będę uzupełniał relację Jacka i odświeżę pradawny spór, czy chodzi o tą Trzebież , czy o ten Trzebież...? Osobiście jestem za opcją nr.1, ale do tego dojdę wkrótce.:)
Zatem pozwolę sobie skorzystać z "gotowca" w postaci relacji Jacka i trochę ja uzupełnić o kilka zdjęć i komentarzy. Nie ma to jak plagiat. Choć jeśli na końcu relacji zamieszczę bibliografię, to moderator BS może nie da mi bana?:)
Moja relacja będzie zatem chaotyczna i niezbyt spójna. Uczestnicy jakoś się połapią odnośnie chronologii wydarzeń, a postronni czytelnicy mogą się pogubić, ale cóż... Nie mam na to wpływu.
Oto trasa, jaką pokazał mi gps
#lat=53.502022926807&lng=14.250757993163&zoom=10&maptype=ts_terrain
Wszystko zgadza się po drodze co pisze Jaszek, więc pomijam
Odcinek jez. Głębokie -Bartoszewo . Jedziemy terenem, trochę piachu. Mijamy inna W-Zetkę , niekoniecznie rowerową

Zatrzymałem się, aby zrobić fotkę. Wahałem się przez chwilkę, żeby porzucić 2 koła, na rzecz 2 kijków, ze względu na przewagę spacerujących Pań w tejże grupie. :)
Ale cóż, trzeba gonić ferajnę


. Moje koła na piach średnio się nadają. A wraz z każdym metrem po takim terenied wypłukują się endorfinki. To hormon szczęścia, który mi się skurcza, gdy zaczynam zakopywać się w piachu. Podobne odczucia miała Marzena. Dojechawszy do kolejnego rozjazdu leśnego, na propozycje Michała( Emira),żeby pojechać dalej terenem, zgłosiłem stanowcze weto. A,że głos mam donośny i głośny, to mój protest na tyle skuteczny,żeby zrobić małą przerwę na ustalenie alternatywnej trasy.
Przerwa.
Rzut oka na mapę...
Monter wyciągnął z sakwy okulary "do czytania", natomiast Jaszek swoją lupę (ala Inspektor Oko) i zaczęli wyszukiwać skrótów


Jak się potem okazało lupa Jaszka mocniejsza była od Monterowych okularów. I to Jacek nas zaskoczył, gdy powitał nas niedaleko Drogoradza, wypatrzonym przez siebie skrótem.
Mały popas przy drzewie z piorunochronem


Dojeżdżamy do TRZEBIEŻY.
Widok bramy nadleśnictwa(mam tutaj niezbyt miłe skojarzenie)

Przy tej bramie kończy żywot setki tysięcy drzew, przy tej innej skończyło żywot setki tysięcy istnień ludzkich :(
Dojeżdżamy do Trzebieży. Jaszek ciągnie nas na stacje kolejową,żeby uświadomić nam ,że to jest ten Trzebież , a nie ta Trzebież. Nie zgadzam się z Nim całkowicie. Choć jak wół napisane na stacji kolejowej


To tylko nazwa stacji kolejowej. wikipedia
Być może jakiś nieuk po kursie partyjnym tak sobie nazwał tę stację 60 lat temu nazad. Odwołuję się do tych samych publikacji co Jaszek. Z których jasno wynika,że Trzebież to rodzaj żeńskitutaj
tutaj
I nie ma na to bata. Trzebież podzielona jest na Trzebież Wielką i Małą. Nie ma nad czym dyskutować. Pani Trzebież, koniec i kropka. Jaszku edytuj błąd w pismem pogrubionym.
dojechaliśmy na plażę. A na plaży słońce praży...



Monter moczy nogi
Popas trwał blisko godzinę. Ruszamy dalej, po drodze odwiedziliśmy urokliwe jeziorko Piaski

Niektórzy wykorzystali przerwę na leżakowanie

Potem już toczyliśmy się w kierunku Szczecina, bez większych przygód
Kategoria Wu-Zetka