Info

avatar Ten blog rowerowy, założony dla mnie przez Misiacza prowadzi Bronik z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 21045.03 kilometrów w tym 40.01 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.82 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Bronik.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2012

Dystans całkowity:959.68 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:50:23
Średnia prędkość:19.05 km/h
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:36.91 km i 1h 56m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
29.03 km 0.00 km teren
01:21 h 21.50 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Do tyrki

Wtorek, 21 sierpnia 2012 · dodano: 22.08.2012 | Komentarze 0

Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
28.81 km 0.00 km teren
01:20 h 21.61 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

na przekór burzom, na przekór wichrom...

Poniedziałek, 20 sierpnia 2012 · dodano: 20.08.2012 | Komentarze 0

Poniedziałek po weekendzie na rowerku nie było łatwo się zmobilizować do jazdy do pracy na 2 kółkach. Po weekendowej jeździe w upałach dziś jakże odmienna pogoda, burze i porwisty wiatr. W tym, tygodniu 2 zmiana . Przed godzina 12 rozpętała się niezła ulewa. Na szczęście wypadało się do 13. Gdy szedłem do garażu trochę siąpiło. Gdy wsiadłem na rowerek deszcz się wzmógł. ubrałem jakąś pseudo ochronę przeciwdeszczową i pojechałem do pracy. Przez te kilkadziesiąt minut opady deszczu raz się wzmagały, a raz zanikały. mogę tego dnia nazwać się szczęściarzem, gdyż udało mi się wstrzelić pomiędzy oberwaniami chmur. Powrót bez żadnych niespodzianek
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
31.35 km 0.00 km teren
01:36 h 19.59 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Przygotowania do sobotniej nocy pod gwiazdami:)

Piątek, 17 sierpnia 2012 · dodano: 20.08.2012 | Komentarze 0

Rano wiadomo, trzeba dojechać do pracy , a potem wrócić. Myślami jednak jestem przy sobotnim wyjeździe. Po drodze z pracy zakupy i wizyta w stacji benzynowej, aby skorzystać z kompresora, w celu uzupełnienia ciśnienia w kołach.
po powrocie do domu miałem zamiar przystąpić do przygotowania roweru na sobotnio-niedzielną eskapadę. Jednakże, o 18 był mecz Pogoni z Zagłębiem Lubin. Zatem skupiłem się na transmisji meczu. Po pierwszej połowie było, o dziwo 1:0 dla szczecinian, ale trzeba było mykać do Tesco. Założyłem słuchawki na uszy i w telefonie znalazłem stację PR Szczecin, na której odbywała się transmisja. Zakupy udały się połowicznie, natomiast wynik meczu jak najbardziej zaskakujący 4:0 i... w Szczecinie mamy lidera:)
Po powrocie rozrobiłem "koksik", przygotowałem wałówkę w postaci kanapek i tzw. "brei", jak nazwał moją potrawę podczas sobotniej jazdy Jaszek. A potem grzecznie spać. Na głupoty , typu pakowanie i przegląd roweru zabrakło już czasu.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
30.26 km 0.00 km teren
01:26 h 21.11 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

dzień , jak codzień

Czwartek, 16 sierpnia 2012 · dodano: 16.08.2012 | Komentarze 0

Dziś nic ciekawego się nie zdarzyło.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
89.08 km 0.00 km teren
04:44 h 18.82 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Szczecin-Trzebież

Środa, 15 sierpnia 2012 · dodano: 26.08.2012 | Komentarze 2

15 sierpnia. Tego dnia mamy podwójne święto. Katolickie i państwowe. Święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny oraz święto Wojska Polskiego czyli rocznica Cudu nad Wisłą.
Nie miałem tego dnia zamiaru ani, iść do kościoła, czy ślęczeć przed telewizorem i oglądać uroczystość z pl. Defilad w Warszawce.
Wybrałem spotkanie ze znajomymi i wspólna przejażdżkę w nieznane o kryptonimie paprykarz szczeciński
Moja relacja z tej wycieczki jest zdecydowanie zaległa, w zasadzie powinienem wstawić linki pomysłodawcy wycieczki Jaszka, co też czynię Zaprojektuj i pojedź - Trzebież Szczeciński
Będę uzupełniał relację Jacka i odświeżę pradawny spór, czy chodzi o tą Trzebież , czy o ten Trzebież...? Osobiście jestem za opcją nr.1, ale do tego dojdę wkrótce.:)
Zatem pozwolę sobie skorzystać z "gotowca" w postaci relacji Jacka i trochę ja uzupełnić o kilka zdjęć i komentarzy. Nie ma to jak plagiat. Choć jeśli na końcu relacji zamieszczę bibliografię, to moderator BS może nie da mi bana?:)
Moja relacja będzie zatem chaotyczna i niezbyt spójna. Uczestnicy jakoś się połapią odnośnie chronologii wydarzeń, a postronni czytelnicy mogą się pogubić, ale cóż... Nie mam na to wpływu.
Oto trasa, jaką pokazał mi gps
#lat=53.502022926807&lng=14.250757993163&zoom=10&maptype=ts_terrain
Wszystko zgadza się po drodze co pisze Jaszek, więc pomijam
Odcinek jez. Głębokie -Bartoszewo . Jedziemy terenem, trochę piachu. Mijamy inna W-Zetkę , niekoniecznie rowerową

Zatrzymałem się, aby zrobić fotkę. Wahałem się przez chwilkę, żeby porzucić 2 koła, na rzecz 2 kijków, ze względu na przewagę spacerujących Pań w tejże grupie. :)
Ale cóż, trzeba gonić ferajnę


. Moje koła na piach średnio się nadają. A wraz z każdym metrem po takim terenied wypłukują się endorfinki. To hormon szczęścia, który mi się skurcza, gdy zaczynam zakopywać się w piachu. Podobne odczucia miała Marzena. Dojechawszy do kolejnego rozjazdu leśnego, na propozycje Michała( Emira),żeby pojechać dalej terenem, zgłosiłem stanowcze weto. A,że głos mam donośny i głośny, to mój protest na tyle skuteczny,żeby zrobić małą przerwę na ustalenie alternatywnej trasy.
Przerwa.
Rzut oka na mapę...
Monter wyciągnął z sakwy okulary "do czytania", natomiast Jaszek swoją lupę (ala Inspektor Oko) i zaczęli wyszukiwać skrótów


Jak się potem okazało lupa Jaszka mocniejsza była od Monterowych okularów. I to Jacek nas zaskoczył, gdy powitał nas niedaleko Drogoradza, wypatrzonym przez siebie skrótem.
Mały popas przy drzewie z piorunochronem


Dojeżdżamy do TRZEBIEŻY.
Widok bramy nadleśnictwa(mam tutaj niezbyt miłe skojarzenie)

Przy tej bramie kończy żywot setki tysięcy drzew, przy tej innej skończyło żywot setki tysięcy istnień ludzkich :(
Dojeżdżamy do Trzebieży. Jaszek ciągnie nas na stacje kolejową,żeby uświadomić nam ,że to jest ten Trzebież , a nie ta Trzebież. Nie zgadzam się z Nim całkowicie. Choć jak wół napisane na stacji kolejowej


To tylko nazwa stacji kolejowej. wikipedia
Być może jakiś nieuk po kursie partyjnym tak sobie nazwał tę stację 60 lat temu nazad. Odwołuję się do tych samych publikacji co Jaszek. Z których jasno wynika,że Trzebież to rodzaj żeńskitutaj
tutaj
I nie ma na to bata. Trzebież podzielona jest na Trzebież Wielką i Małą. Nie ma nad czym dyskutować. Pani Trzebież, koniec i kropka. Jaszku edytuj błąd w pismem pogrubionym.
dojechaliśmy na plażę. A na plaży słońce praży...



Monter moczy nogi
Popas trwał blisko godzinę. Ruszamy dalej, po drodze odwiedziliśmy urokliwe jeziorko Piaski

Niektórzy wykorzystali przerwę na leżakowanie

Potem już toczyliśmy się w kierunku Szczecina, bez większych przygód
Kategoria Wu-Zetka


Dane wyjazdu:
36.24 km 0.00 km teren
02:03 h 17.68 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Dziś dzień przedświąteczny, a więc czas na małe zakupy

Wtorek, 14 sierpnia 2012 · dodano: 16.08.2012 | Komentarze 0

Dzisiejszy dzień, podobny do poprzednich.Po powrocie do domu i krótkiej drzemce wybrałem się na małe zakupy w związku z jutrzejszą wycieczką. Po drodze wstąpiłem na stacje BP przy ul. Mieszka I, w celu "uzupełnienia" powietrza w kołach
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
46.05 km 0.00 km teren
02:35 h 17.83 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Deja vu i to trzynastego...

Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 · dodano: 21.08.2012 | Komentarze 0

Po niedzielnym leniuchowaniu trzeba było wstać "s rana" do tyrki, niestety. Wpis już jest lekutko opóźniony, zatem nie wszystko pamiętam niestety co i jak po kolei. Obiecuję,że postaram się być bardziej systematyczny:). Zapewne ten poniedziałek nie różnił się zbytnio od innych. w pracy zapewne ogarnął mnie leniwiec, itd, itp...
Powrót do domu, mała drzemka i rozmowa z Misiaczem na gg. Dostałem zlecenie na małe zakupy w sklepie 1001 drobiazgów przy ul. Czorsztyńskiej. Cóż, to był dobry bodziec, aby udać się w stronę garażu po rower i zrobić małą rundkę. Do sklepu dotarłem , zakupy zrobione. Jest okazja wymienić kartę kibica i porównać stan prac na Papricanie z przed 2 tygodni.(relacja tutaj)
Miałem szczęście. Przez przypadek trafiłem na otwarty trening naszej "Dumy Pomorza" połączony z prezentacja pierwszej drużyny.




Piłkarze grzeją mięśnie, ja tymczasem zrobiłem małą rundkę po koronie stadionu

nowe toalety w starym budynku. Nawet jeden sanitariat dla niepełnosprawnych


jak widać moja karta została wychwycona przez czytnik przy kołowrotku

Tymczasem zaczęły się atrakcje dla kibiców. Konkurs rzutów karnych, slalom z piłką pomiędzy tyczkami. Największym wzięciem jednak było uzyskanie autografów, czy zrobienie sobie wspólnej fotki z którymś z piłkarzy.


Czas sterować w kierunku Pomorzan.Krótka wizyta u Misiacza i przekazanie drobiazgów. Skoro już jestem na ul. Budziszyńskiej warto sprawdzić stan budowy kładki pomiędzy Budziszyńską i 9 Maja.



Z informacji jakie uzyskałem od Pana ochroniarza, to termin oddania kładki ponoć w październiku, a koszt całej inwestycji ma wynieść około 6mln. złotych ( nie mam pojęcia,czy to dużo, czy mało). Montaż konstrukcji stalowej opóźnił się o 10 dni, spowodowane wykolejeniem się pociągu towarowego we Wronkach (więcej na ten temat) i nie można było wyłączyć trakcji, ze względu na różne objazdy pociągów, a było to niezbędne aby można było przystąpić do montażu konstrukcji stalowych.

Jak widać po napisie na konstrukcji za tą część inwestycji odpowiedzialna jest firma Montostal.
Podążam w stronę garażu.
2 dni wcześniej wracając pociągiem z wycieczkiGraifswald-Wolgang-Anklam pociąg nie jechał przez wiadukt na odcinku Sz-n Główny- Gumieńce, tylko pojechał objazdem przez wzgórze Hetmańskie i stację Szczecin Pomorzany. Oto przyczyna



Dane wyjazdu:
103.37 km 0.00 km teren
06:00 h 17.23 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Graifswald-Wolgast-Anklam

Sobota, 11 sierpnia 2012 · dodano: 16.08.2012 | Komentarze 3

Sobota skoro świt. No może troszkę później. o Godzinie 6:30 zbiórka na stacji Sz-n Główny. Po drodze mijam budowę kładki pomiędzy ul. 9 Maja a ul. Budziszyńską. Praktyczna rzecz. Nie wiem ile to będzie kosztować i czemu tak drogo? Zalety: to dużo bliżej do Misiaczów i małe co nieco, o wadach trudno jak na razie coś powiedzieć , skomentuję gdy oddadzą do użytku, a na bieżąco będę relacjonować o postępach w budowie. Tylko ile to jeszcze potrwa?:))

Na dworcu stawiła się 14 osobowa ekip i tyleż rowerów, w tym jeden, Ani vonZan niedomagał z powodu braku powietrza w jednym z kół. Z dworca wyruszyliśmy w kierunku Pasewalku. Jacek, umilił sobie czas podróży i zajął się z powodzeniem kołem Ani, sprawnie wymienił dętkę. Reszta, przyglądając się pracy serwisanta rozprawiało na wszelakie tamaty. jednym z nich był soboni zlot nacjonalistów w Pasewalku i pracy niemieckiej policji. Pamiętam,że wypowiedziałem mniej więcej takie zdanie: "Przez trzy lata jazdy po niemieckich terenach miałem raz doczyniena z NRDowską policją, na granicy Buk-Blankensee, gdzie sprawdzono nam dokumenty". Nie sądziłem,że kończąc wypowiedź, rzuciłem klątwę i w dodatku na własną osobę. Ale o tym za chwilkę.
Dojeżdżamy do Pasewalku. Do następnego pociągu do Graifswaldu mamy około 40 minut.Część z 14 osobowej ekipy postanawia zostać na peronie, a niektórzy zamierzali zrobić małą rundkę po miasteczku. Pogoda coraz bardziej dopisywała. Stwierdziłem,że czas się przepoczwarzyć w krótkie spodenki, gdyż czułem,że zaczynam się pocić.Zatrzymałem się w ustronnym miejscu,a reszta pognała dalej. próbuję szukać uciekinierów, ale nie mogę ich namierzyć. Prawdopodobnie pojechali inną drogą . czas nagli , zatem trzeba wracać na dworzec.Zawracam na skrzyżowaniu. Zaliczam 3 przejazdy z sygnalizacją świetlną. I w tym momencie dostaję wiadomość SMS. wyciągam z tylnej kieszeni telefon. Wiadomość sieciowa o kosztach roamingu.

Jak się za chwilę okaże , w Pasewalku te ceny nie obowiązują. Z za pleców wyjeżdża mi radiowóz, zatrzymuje się kilkadziesiąt metrów przede mną, po czym wysiada z niego funkcjonariusz. Myślę sobie coś nie "halo". Przeczucie mnie nie myli słyszę głośne halt: jak na jednym z odcinków "Stawki większej niż życie" Pan policjant do mnie szwargoli po niemiecku. A ja mu na to: nicht fersteien. Gdy pan ustalił,że jestem z Polski wysiadł drugi pan i ten znał kilka słów po polsku. Rozmowa trochę werbalna, trochę na migi, ręce aż tak bardzo mnie nie zabolały od tej konwersacji. Jak się okazało używanie telefonu w NRD podczas jazdy rowerem jest niedozwolone. Usłyszałem,że to kosztuje całe 25 jurków. Po czym pytają ,czy mam kasę przy sobie ? Ja na to,że i owszem, ale Pan nie chce przyjąć pieniędzy. Od spraw finansowych jest inny radiowóz, który będzie za 5 minut. Ja na to panu pokazując na zegarek, że mój garnitur( zamiast zug powiedziałem Anzug) nach Graifswald odjeżdża za kilkanaście minut. Po chwili przyjechał drugi radiowóz. Minutę to trwało. Dostałem paragon.
Czyli mam już pamiątkę z wycieczki. Najdroższy sms w życiu.

Żeby chociaż był jakiś czajnik bezprzewodowy do wygrania, a tu całkiem za free dostałem sieciowego, który normalnie jest darmowy Docieram na NRDowski wokzał. Chcę się pochwalić moją pamiątką z Pasewalku...
a co widzę? Montera, który walczy z kierownicą, ło co chodzi?

Okazało się,że jestem jednym z dwóch pechowców, któremu Pasewalk zapadnie w pamięci.Pęknięta kierownica. Nie wygląda to najlepiej. Nie jeden biker podjąłby decyzje , wracam do domu. Ale nie Sir Monter. Z lewą ręka na kierownicy przejechał około 90 km i i wcale nie ciągnął się w ogonie, tylko trzymał się w czołówce, a często sam nadawał tempo.
Do Graifswaldu dotarliśmy z kilkuminutowym opóźnieniem,. W pociągu była eskorta policyjna, prawdopodobnie, ze względu na zjazd nacjonalistów. Na marginesie powiem,że żadnego łysola-neofaszysty po drodze nie spotkaliśmy. Być może o tej porze spali sobie smacznie po piątkowych imprezach i zamroczeni jeszcze alkoholem, lub innymi używkami wycieczkę z teamu "Szczecin na rowerach", mięli w głębokim poważaniu?
Można powiedzieć,że podczas przejazdu relacja Pasewalk-Graifswald narodził się projekt stworzenia strony Szczecin na rowerach. Pomysłodawcą jest Jewti, jak pomyślał, tak zrobił. Od 14 sierpnia działa to to...
Szczecin Na Rowerach

Do Graifswaldu dotarliśmy z małym opóźnieniem. My też dołożyliśmy ze swojej strony kilkanaście minut na skutek źle wybranego kierunku jazdy po wyjeździe z dworca. Szybko sie zreflektował Ktoś,że jedziemy nie w tym kierunku. Zarządzono powrót. Marek Emem biegle zna język naszych enerdowskich sąsiadów, szybko dowiedział się, w którą stronę powinniśmy jechać.

Czekamy na zagubioną owieczkę, a raczej "wiewióreczkę". Gwiazdą dzisiejszej wycieczki stał się jednak całkiem ktoś inny, ale o tym później.
Dojeżdżamy do rynku w Graifswaldzie, zatrzymaliośmy się na krótką sesję zdjęciową.




Podzielam zdanie Huberta,że mogliśmy dłużej "pokręcić się" po Graisfwaldzie. Mapa otrzymana w punkcie informacyjnym sugeruje,że jest wiele miejsc wartych odwiedzenia przez turystów.

Nie mniej jednak coś tam po drodze zobaczyliśmy:)
Jeszcze zbiorowe zdjęcie przy wiatraczku...


... i trzeba pędzić do rowerków bo jak się okażę czasu nie będziemy mieli za dużo, a zmarnujemy go tego dnia mnóstwo , ale o tym później...
Toczymy się wzdłuż jeziorka Graisfalder Boden. Trochę walczymy z wiatrem, ale nagrodą za pot i trud są piękne widoki okolicy.


Keitsurferzy trenują do olimpiady w Rio de Janeiro( nowa dyscyplina olimpijska , która zastąpi tradycyjną deskę z żaglem). Tak więc nasi brązowi medaliści z Londynu(Miarczyński,Klepacka)muszą się przestawić na deskę z latawcem,jeśli chcą zdobywać laury na igrzyskach za 4 lata.

Dojeżdżamy do Wolgast.


W zasadzie to ekipa dojechała dużo wcześniej do nabrzeża i pobliskiego Imbissika z "fisch-bułą"

Ja sobie czekałem w tym czasie na jednym z rozjazdów, na naszą Gwiazdę, ale o tym później...
Wszyscy najedli się i napili, jednak czas nagli . Trzeba zweryfikować plan wycieczki i pominąć kilka ważnych punktów. Jewti wyciągnął mapę i...

...zaczęła się tzw. "burza mózgów'. Sztab w pełnej gotowości próbuje uratować co się da z założonych na wstępie celów do zrealizowania. Tymczasem ...


...zaczyna robić się sennie.

Los jednak nad nami się zlitował. W końcu pojawiła się nasza Gwiazda

" Czy ciągną się za mną jeszcze jacyś maruderzy?" zdałoby się odczytać z wyżej zamieszczonego obrazka?.
W końcu ruszamy dalej. Droga biegnie do góry po krętych i malowniczych uliczkach . Docieramy w końcu do Ratusza

.
Nagle ktoś z grupy, stwierdził , że brakuje naszej Gwiazdy. Jeszcze na ostatnim zakręcie ktoś go widział jak podąża za nami. No cóż może dojedzie za moment? jest chwila na zrobienie fotek

Czas mija, nasze wyczekiwanie na Piotra wydłuża się w nieskończoność. Dostaje kolejne 5 minut i jak się nie pojawi, to ruszamy bez niego. To już kolejne 5 minut, które dostał. Postanowiłem je wykorzystać na krótką przejażdżkę po sąsiednich uliczkach.

Gdy wróciłem, wzburzenie tłumu sięgnęło zenitu. Szlaban dla Piotra na kolejne "bonifikaty" czasowe

Ruszamy bez niego. docieramy do przejazdu kolejowego, przy którym bodajże Monter odbiera telefon od Piotra: "Gdzie jesteście czekam na was przy ratuszu"
Oto reakcje niektórych członków wycieczki

rezygnacja...


śmiech...


inne uczucia.
Marek Emem zlitował się nad naszą "Zgubą" i zawrócił pod ratusz. Gdy oboje wrócili , Piotr dostał zółtą kartkę, bo przez całą drogę trochę sobie nagrabił
Powoli żegnamy się z Wogastem i uderzamy w kierunku Anklam, skąd mamy wrócić pociągiem do Pasewalku. 18km od Anklam rozdzoielamy sie na 2 grupy , gdyż część z uczestników chce zwiedzić pobliskie Lassan. Ja z Monterem, Anią, Januszem, Robertem, Jackiem i Piotrem(który wkrótce znów sie zgubił)postanowiliśmy pojechać bezpośrednio do Anklam.
Przy drewnianym moście w Anklam postanowiliśmy zrobić sobie mały popas

Nie odmówiliśmy sobie zjazdu na ślizgawce...

... a potem udaliśmy się na rynek i poczekaliśmy na grupę pościgową z Lassen. Następny etap to dworzec i przejazd do Pasewalku, a stamtad już do Szczecina.
Relacje innych uczestników:
Jaszek
Jewti

Fotki:
Jewti
Kategoria Wu-Zetka


Dane wyjazdu:
31.34 km 0.00 km teren
01:45 h 17.91 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

O tym jak jazda rowerem nie do końca jest ekologiczna...

Piątek, 10 sierpnia 2012 · dodano: 12.08.2012 | Komentarze 6

Ze względu na sobotnią W-Zetkę dziś do pracy udałem się w niestandardowych godzinach od 8-16
Wyruszyłem z lekkim opóźnieniem, było już kilkanaście minut po 7, żeby się nie spóźnić trzeba nieźle napierać na pedały. Aura sprzyja, nie można narzekać. a teraz chcę nawiązać do tytułu wątku. Dojechawszy do ul. Taczaka widzę przed sobą jakieś 100-150 metrów rowerzystę.
. Fajnie jedzie sohie Ktoś rowerkiem. Zbliżam się, a tu nagle sruu..., i kubek po kefirze ląduje przy płocie okolicznych działek. Wyprzedzając tegoż "ekologicznego" bikera, zastałem go przy konsumpcji 2 kefiru. Na plecach w torbie, bądź w plecaku miał 2 rekiety do tenisa ,bądź squasha To jednak szczegół , bo w koszyku, zamocowanym na bagażniku, zauważyłem 3 pojemnik owego kefiru, czy jogurtu. Nie wiem czy to był pojemnik, który był przygotowany do spożycia przed, czy też po treningu. Mogę jednak przypuszczać,że drugi pojemnik, jak i trzeci podobnie jak ten pierwszy, wyląduje w pobliskich krzakach. Ciekawe ile razy w tygodniu taki kutas jadąc na korty spożywa po drodze śniadanie na rowerze i wypierdala, te pojemniki po serkach,, jogurtach w pobliskie krzaki? Uważam więc,że rowerzyści niekoniecznie są ekologiczni. Jest pośród nich wielu syfiarzy i śmieciarzy.
Po około ośmiu godzinach,wracając z pracy zahaczyłem o piekarnię. Dalej jadąc chodnikiem wzdłuż ul. Szerokiej natknąłem się na kolczastą kulkę. Zatrzymałem się aby zrobić fotkę . Kulka widocznie nie lubi być fotografowana, postanowiła czmychnąć w pobliskie zarośla





Mam nadzieję,że mój Koleżka Jeżyk nie załapie się na surprise w postaci kubeczka po jogurcie na plecach skonsumowanym przez "eko' rowerzystę.
Kategoria dom/praca


Dane wyjazdu:
29.21 km 0.00 km teren
01:28 h 19.92 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Na Bezrzeczu i deszcz rzeka

Czwartek, 9 sierpnia 2012 · dodano: 12.08.2012 | Komentarze 1

Czwartek.Dzień jak co dzień. do tyrki trza dojechać. Na Bezrzeczu mnie złapał bonus, w postaci deszczu. Do wiatru przeciwnego był już czas przywyknąć. Padało, a raczej była to mżawka, niemniej jednak wilgoć. Mijając tabliczkę z napisem Bezrzecxze prz\ypomniała mi się piosenka z dziecięcych lat. Podsyłam link
&feature=related. JKest jeszcze wersja skrócona trendy, lepsza jakość
&feature=related
jakość śrenia, ale za to w super wykonaniu Krystyny Sienkiewicz. Potem nic się ciekawego nie zdarzyło. A może coś było, tylko moja postępująca choroba Alzchaimera o spowodowała msłe zaniki:)
Kategoria dom/praca